Read more
Powiem od razu, ze do napisania tej ksiazki zapuscilem sobie specjalna brode, bo wydaje mi sie, ze kazdy pisarz musi miec brode. Pisarz bez brody jest niepowazny, a jego ksiazka nieistotna. Broda dodaje majestatu jego slowom i podkresla ich waznosc. Nie jestem pisarzem, ale postanowilem chociaz wygladac jak pisarz. Zreszta prosze spojrzec na zdjecia wybitnych pisarzy, a sami sie Panstwo przekonaja, ze mam racje. Dostojewski, Tolstoj, Conrad, Eco.
Zaczalem pisac, bo od jakiegos czasu zdarza mi sie, i to nawet dosc czesto, zobaczyc godzine 11:11 albo 22:22, nie mowiac juz o godzinie 00:00. Aby doswiadczyc czegos takiego, trzeba miec zegarek elektroniczny - i to w widocznym miejscu. Budzi to we mnie jakis rodzaj nieokreslonego niepokoju. Ta chwila zlapana na goracym uczynku domaga sie ode mnie jakiejs reakcji. Tylko jakiej? Tak jakby przynaglano mnie do czegos i mowiono: teraz! Moze trzeba wtedy wypowiedziec jakies zaklecie, ktorego nie znam, a przez to cos bardzo waznego nie moze sie zdarzyc? A moze trzeba nacisnac jakis guzik? Tylko ktory? Tytus de Zoo w trzeciej czesci przygod schowal sie w rakiecie i powiedzial: "Kusi mnie, aby nacisnac jakis guzik". On nacisnal ten wlasciwy i rakieta ruszyla w kosmos. Otworzyla sie niesamowita przygoda. Tak jak w jednej z mistycznych bajek Rabina Nachmana przerazajacy ludzki fatalizm sprawia, ze Mesjasz nie moze przyjsc. Ta chwila jest ulotna, bo zaraz jest juz 11:12 albo 22:23 i wszystko stracone. Ale czy bezpowrotnie?